skip to Main Content
tu i teraz

Bali. Tu i teraz

Poranki są najlepsze. Najpierw słychać śpiew ptaków – początkowo śpiewają trochę nieśmiało, a potem bez wstydu i pełnym gardłem, jakby brały udział w konkursie pt. „kto głośniej i piękniej”. Potem zaczynam się kręcić ja. Widzę, że przez okno nieśmiało zagląda słońce, więc jest na pewno po 6. Słyszę miarowe oddechy – Victora, Saszy, Majki, Charliego, Miszy i Leo. Pierwszy budzi się Leo i znacząca mruczy, chodząc po mnie bez zahamowań. Błagalnie spogląda w stronę kuchni, bez słów poganiając mnie, żebym wstała i przygotowała śniadanie. W nogach smacznie jego siostra Miszka. Po chwili budzą się psy. Pierwszy jest Charlie, zazdrosny o Leo, który dumnie spaceruje po łóżku. Bezceremonialnie wsuwa głowę pod moją rękę domagając się porannych pieszczot. Po chwili przepycha się Majka, oczywiście z zabawką w paszczy. Najdelikatniejsza jest Sasza – najpierw spogląda nieśmiało, ale po chwili już przeciska się między ekipą po swoją porcję głaskania.

Nasza poranna rutyna jest prosta. Szybko się ubieramy, przemywamy twarz i wychodzimy na spacer z psami. O 7 słońce jest łaskawe, a ulice dość puste. Radość jest ogromna. Charlie i Saszka śpiewają z podekscytowania, a Majka biega dookoła z zabawką. Jednak kiedy na psich szyjach lądują obroże, a w ludzkich rękach smycze, wszyscy zachowujemy się jak trzeba – rozradowani wybiegamy na zewnątrz i maszerujemy czym prędzej w kierunku pól ryżowych. Przez godzinę spacerujemy wśród morza zieleni. Spotykamy głównie ciężko pracujących, ale zawsze roześmianych i pogodnych rolników. Psy biegają rozradowane, a my chłoniemy ich radość i tą cudowną, nieznaną twarz Bali.

Bo tak, w poniedziałek wylecieliśmy z Australii, żeby po kilku godzinach stanąć na indonezyjskiej ziemi. Przyjdzie czas na bilans australijskich zysków i strat, ale na razie pławię się w balijskiej rzeczywistości. Australia odeszła chwilowo w niepamięć. Jest tu i teraz. Najlepsze na świecie, bo z psami i kotami.

 

Poranny rytuał pieszczot
Buziak i zabawka w paszczy. Buziaka daje Charlie, a Majka trzyma zabawkę
Jak tu pracować w takim towarzystwie? Leo jest biało-czarny, a Miszka czarna jak noc
Szybki marsz na pola
W oddali Agung, wulkan, który rok temu tak bardzo nas nastraszył

 Bądźmy w kontakcie!

  • Obserwuj nas na Facebooku: Kasia & Víctor przez świat
  • Zajrzyj na naszego Instagrama. Na stories możesz zobaczyć gdzie jesteśmy i co porabiamy.
  • Zapisz się do naszego newslettera. Raz w miesiącu otrzymasz od nas maila z radami i aktualnościami blogowymi.

Jeśli lubisz to, co robimy i spodobał ci się ten post, puść go dalej w świat – naciśnij kolorowy przycisk poniżej i udostępnij (będziemy ogromnie wdzięczni). Wesprzyj nas komentarzem, lajkiem. To wiele dla nas znaczy. Dziękujemy!

The following two tabs change content below.

Kasia

Z zamiłowania kucharka (chyba jeszcze bardziej chlebowa „piekarka”) i miłośniczka wszelkiej maści kotów i psów. Z zawodu iberystka i socjolog. Do niedawna pracownik korporacji z akademickim zacięciem. Graficzne i plastyczne antytalencie, które całkiem łatwo przyswaja języki obce i nawiązuje kontakty z innymi osobnikami. Otwarta, gadatliwa, a czasem nadaktywna. Szybko wpada w zły humor, kiedy jest głodna 😉

This Post Has 0 Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back To Top
Translate »