skip to Main Content
Kotlina Fergańska

Kotlina Fergańska. Kulturowy tygiel i ogrody Azji Środkowej

Kotlina Fergańska to nietypowy zakątek Azji Środkowej – nie jest raczej celem wycieczek. Nie ukrywajmy, Kotlina Fergańska nie wpisuje się w kanon standardowych atrakcji turystycznych w tej części świata. Nie ma majestatycznych gór Kirgistanu czy Tadżykistanu ani imponującej architektury Samarkandy czy Buchary. A jednak dla mnie jednak Kotlina Fergańska była obowiązkowym punktem programu. Dlaczego? Czytajcie dalej 😉

W spichlerzu Azji Środkowej

Nie wiem czy w ogóle mówi wam cokolwiek hasło Kotlina Fergańska. Jeśli w wasze ręce wpadły jakieś teksty nt. Azji Środkowej (Ludwika Włodek, Jacek Hugo-Bader, Wojciech Górecki) to na pewno. Być może kojarzycie też zamieszki między Kirgizami a Uzbekami w Osz w 2010 (przez niektórych nazywane pogromem Uzbeków). Być może mówi wam coś hasło „Andidżan”. Tak. Kotlina Fergańska to istny tygiel, w którym co chwilę wrze. To również niesamowicie żyzna i malownicza dolina, której największa część znajduje się w granicach Uzbekistanu, a mniejsze – w Kirgistanie i Tadżykistanie. To tutaj kwitnie rolnictwo, zbiera się bawełnę, wszelakie owoce i warzywa. Wojciech Górecki tak opisuje Kotlinę Fergańską:

„Kotlina to jeden ogród, długi na trzysta kilometrów i szeroki na prawie dwieście, otoczony Tienszanem od północy i Ałajem od południa. Nie zachwaściła go do końca bawełna, kanały nie wypiły całej Syr-darii. Wieś przechodzi tu w wieś i mawiają, że niegdyś można było dojść do samego Oszu, skacząc z dachu na dach.” 

I coś w tym jest. Jadąc z Biszkeku pokonuje się kilometry po górskich serpentynach. Co chwilę między skałami można dojrzeć turkusowe wody rzeki Naryn. Jest dramatycznie i bardzo pięknie. A potem nagle robi się płasko. Po kilometrach górskiego pustkowia pojawia się hałas, pył, ludzie i tkanka miejsko-wiejska. Zabudowa. Domy, sklepy, warsztaty, bazary. Wszystkiego jest dużo. Za budynkami ciągną się pola przecinane drzewami, których gałęzie uginają się pod ciężarem owoców, a jeszcze dalej złoci zboże. To bogactwo na początku otumania. Zieleń kłuje w oczy, zwisające owoce dodają kolorytu, a płaskie pola nie pozwalają skupić wzroku. 

Kotlina Fergańska. Zasieki i granice

Mój pierwszy kontakt z Kotliną Fergańską miał miejsce w Kirgistanie. Wiedziałam jednak, że jej lwia część trafiła do Uzbekistanu i to też pokazywał mi kierowca, który wiózł mnie do Osz. Po pierwsze zasieki, a raczej podwójne wysokie ogrodzenie oddzielające jeden kraj od drugiego. Odgradzające w taki sposób, że podróżując między dwoma największymi kirgiskimi miastami trzeba jechać 60-kilometrowym objazdem. Najkrótsza trasa prowadzi przez Uzbekistan, a tam kirgiskie „liniowe” taksówki nie wjeżdżają i trzeba jechać naokoło. Jeszcze gorzej mają Tadżycy, którzy kiedyś mogli podróżować prostą (czyli nie krętą i górzystą) drogą między Duszanbe a Chodżentem przez Samarkandę. Teraz muszą przebijać się przez góry. Górecki pisze: 

„Większa część doliny należy do Uzbekistanu, mniejsze kawałki przypadają na Tadżykistan i Kirgistan. Na mapach o niedużej skali trudno się połapać, co do kogo należy – a są jeszcze enklawy: uzbeckie i tadżyckie w Kirgistanie oraz kirgiska i tadżycka w Uzbekistanie. Wszystkie widać tylko na dokładnych planach. Gdziekolwiek spojrzysz – zasieki, posterunki, szlabany. Kolczasty drut. (…) Granice przecięły rzeki i kanały, pola uprawne i sady, wsie i osiedla. W potrzasku znaleźli się mieszkańcy enklaw.

– Byliśmy braćmi, a teraz nie jesteśmy nawet dobrymi sąsiadami – powiedział mi starszawy mężczyzna na przejściu kirgisko-uzbeckim w pobliżu Oszu.

Trudno ogarnąć to na trzeźwo.”

Jak to się stało? Skąd tak pokręcone granice i podziały? W końcu kiedyś Kotlina Fergańska była zamieszkana przez Sartów i choć mówiono różnymi językami (perskim, tureckim), to jednak łatwo było się porozumieć. Żyło się razem, a prawie wszyscy byli dwujęzyczni. Pewnie, że pojawiały się konflikty, ale nigdy tak silne jak w przeciągu ostatnich pięćdziesięciu lat.Wcześniej nikt nie przejmował się liniami narysowanymi przeszło sto lat temu przez Stalina. Bo to on stworzył dzisiejsze „Stany”. Wtedy jednak kontrole graniczne były tylko formalnością, ale i wtedy pojawił się podział. Ci, którzy wcześniej byli sąsiadami nagle, w świetle nowej sowieckiej polityki, musieli się określić – kim są? Uzbekami, Kirgizami czy Tadżykami? A Sowieci zamiast podkreślać podobieństwa, zaczęli zaznaczać różnice. Rozgraniczenie na Kirgizów, Tadżyków i Uzbeków, którzy wcześniej żyli obok siebie i nic nie robili sobie z granic stawało się coraz silniejsze, ale przynajmniej nie było zasieków. Potem jednak granice stały się rzeczywistością. Uzbekistan stał się Uzbekistanem, podobnie jak Kirgistan i Tadżykistan, a historyczne animozje pomiędzy narodami przybrały na sile. Wielu Uzbeków znalazło się w granicach Kirgistanu, a wielu Tadżyków – w granicach Uzbekistanu. Małe enklawy, które możecie zobaczyć na poniższej mapie zapożyczonej z książki Góreckiego zaczęły stanowić wyzwanie zarówno dla odciętych od swojego kraju mieszkańców jak i dla ich sąsiadów. 

Kotlina Fergańska podzielona między Kirgistan, Tadżykistan i Uzbekistan. Strzałki wskazują „przynależność” enklaw. Mapa zapożyczona z książki Wojciecha Góreckiego „Buran: Kirgiz wraca na koń”. Wydawnictwo Czarne

A animozje i konflikty? W tej chwili są uśpione, ale czuć po skórą, że trudne relacje między Kirgizami i Uzbekami są nadal problemem, który w każdej chwili może przerodzić się w kolejny konflikt. Uzbecy i Kirgizi bardzo się różnią. Ci pierwsi to naród osiadły i dumny ze swojej historii. Tradycyjnie zajmowali się handlem (Jedwabny Szlak) i rzemiosłem (do dzisiaj uzbecka ceramika i jedwab są powszechnie znane i szanowane) podczas kiedy Kirgizi to koczownicy, zależni od bydła, pór roku i dostępności pastwisk. Ci, którzy rezygnują z tradycyjnego stylu życia i przenoszą się do Osz, miewają trudności ze znalezieniem pracy. Uzbecy natomiast prowadzą lukratywne biznesy. Jedni patrzą na drugich wilkiem, a trudna przeszłość i pamięć o niedawnych zamieszkach tkwi jak zadra.

Wspomniałam, że od dawna bardzo chciałam zobaczyć Kotlinę Fergańską. Zarówno kirgiską, jak i uzbecką część. Na tadżycką niestety nie miałam szans, bo uniemożliwił mi to szalony układ granic i jednowjazdowa wiza do Tadżykistanu. Z kirgiskiego Osz wjechaliśmy zatem do Uzbekistanu, zagłębiając się w Kotlinę Fergańską.

Bazar Kumtepa

Wszędzie ludzie. Hałas i zgiełk. Spaliny samochodów i klaksony. Marszrutki i autobusy. Multum zapachów, smaków i kolorów. Jesteśmy na bazarze Kumtepa, który otwiera swoje podwoje dwa razy w tygodniu (w niedzielę i we czwartek). Wtedy też normalnie ciche i prowincjonalne Margilan zamienia się w tętniącą życiem osadę. Nie ma gdzie zaparkować, trudno poruszać się w tłumie ludzi idących z lub na bazar Kumtepa. To jak miasto w mieście. Czego tu nie ma! Bele jedwabiu, dywany, części samochodowe i rowerowe, przyprawy, góry cebuli, marchwi, pomidorów, aromatyczne melony i bordowe czereśnie, jagnięce udźce, środki czystości, starocie, ubrania. Jeśli czegoś potrzebujesz, na pewno znajdziesz na bazarze Kumtepa. 

To nie sztuczny twór dla turystów, to kwintesencja Uzbekistanu. Jeśli lubisz targowiska i bazary, na Kumtepa będziesz w siódmym niebie! Ja byłam… Szczególnie w części owocowo-warzywno-przyprawowej. Odniosłam wrażenie, że sprzedawcy nie widzą tutaj zbyt wielu turystów. Ci, którzy zawitają na bazarze, kierują się raczej po jedwab, który można kupić tu taniej niż w fabryce. Często pochodzi on z małych przydomowych warsztatów, gdzie córki i matki popołudniami tkają jedwabne nici. Nas jednak, jak zwykle zresztą, pochłonął targ z żywnością. Góry cebuli, warkocze czosnku i siaty papryki. Przekrzykujące się przekupki i handel obwoźny – przyprawy kupowane na filiżanki wprost z małego wózeczka.

Zamiast patrzeć się na nas koso, bo blokujemy przejście robiąc zdjęcia i obserwując wszystko dookoła, zarówno sprzedawcy jak i kupujący szeroko się do nas uśmiechają. Pan sprzedający przyprawy wręcza mi pakunek z kminem rzymskim. „Najlepszy kmin na świecie. Prosto z Fergany” dodaje zachęcająco. Inny dorzuca kilka ostrych papryczek. Jeszcze inny dorzuca dodatkowy chleb „dla przyjezdnych”. 

W tym chaosie jest porządek i sens. Nikt nie kręci się bez celu. Na Kumtepa dobija się targów i robi interesy. Przekupki, które rozłożyły kawałek plecionej maty i sprzedają kilka warzyw z przydomowego ogródka, a także mężczyzna, który sprzedaje elementy do budowy przydomowych studni. Naprawisz tutaj rower i motocykl, kupisz części do UAZ-a i łady. Można też kupić jedwab – hurtowo i detalicznie, a także wybrać dywan, uszyć garnitur czy zaopatrzyć sklep spożywczy. 

Kotlina Fergańska

Kotlina Fergańska

Kotlina Fergańska

dolina Fergany

Kotlina Fergańska

valle de Ferganá

valle de Ferganá

Kotlina Fergańska

Margilan Yodgorlik Silk Factory

Margilan, choć dzisiaj bardzo niepozorny, może poszczycić się ponad dwoma tysiącami lat historii. Miasteczko jest położone strategicznie na przecięciu szlaków handlowych i słynie z jedwabiu, którego jakość można porównać tylko do tego produkowanego w Chinach. To właśnie w Kotlinie Fergańskiej przeszło cztery tysiące lat temu rzemieślnicy opracowali metodę otrzymywania jedwabnych nici z kokonów jedwabników.  

Aktualnie w Margilan funkcjonują dwie fabryki, lecz tylko jedna wytwarza jedwab praco- i czasochłonną metodą tradycyjną. W ciągu miesiąca powstaje około 6000 metrów tego cennego materiału. W Margilan Yodgorlik Silk Factory organizowane są darmowe wycieczki z angielskojęzycznym przewodnikiem. Naprawdę warto poświęcić godzinę czasu i przyjrzeć się z bliska w jaki sposób powstaje jedwab. Proces jest długi – od podgrzewania kokonów przez wyciąganie delikatnych nici, farbowanie i niezwykle czasochłonne i monotonne tkanie. 

W fabryce pracują głównie kobiety. To one mają cierpliwość i wytrwałość, aby dzień w dzień przez dziewięć godzin powtarzać idealnie skoordynowane ruchy stóp i rąk. Wykonanie małego dywanu (ok. 50 cm x 90 cm) w stylu tureckim zajmuje od trzech do czterech miesięcy. Duży dywan to nawet osiem miesięcy. Absolutnie wszystko robione jest ręcznie. Również farbowanie. 

Kotlina Fergańska

Kotlina Fergańska

Kotlina Fergańska

Kotlina Fergańska

valle de Ferganá

valle de Ferganá

Kotlina Fergańska – czy warto? 

Trudna historia, wspaniałe rękodzieło, otwarci i życzliwi ludzie, fascynujące bazary i setki, jeśli nie tysiące bujnych ogrodów porośniętych warzywami i owocami. Zdaję sobie sprawę, że „Samarkanda” czy „Buchara” działają bardziej na wyobraźnię niż Kotlina Fergańska, ale gwarantuję, że to właśnie tutaj zobaczysz prawdziwy Uzbekistan. Uzbekistan, który nie został jeszcze zepsuty przez turystów, którzy masowo „zaliczają” uzbeckie perły Jedwabnego Szlaku. 

W Kotlinie Fergańskiej ludzie nadal pozdrawiają i uśmiechają się kiedy mijasz ich na ulicy. Zagadują, nie próbując niczego sprzedać. Są zaciekawieni i życzliwi. A Kotlina Fergańska to nie tylko wspomniany powyżej Margilan. To również Namangan, gdzie powstał kontrowersyjny i zakazany dzisiaj Islamski Ruch Uzbekistanu, a także Kokand z dziesiątkami meczetów i atmosferą, którą nasz znajomy określił jako „uzbecką Kalifornią”. To również Rishtan z przepiękną ceramiką i dziesiątki małych wiosek zagubionych wśród żyznych pól uprawnych. Warto zatrzymać się tutaj w drodze z Osz do Taszkientu. 

Choć większość turystów wybiera za bazę miasteczko Fergana, my sugerujemy Margilan. Fergana jest ważnym węzłem komunikacyjnym, ale niewiele poza tym. Ot, bazar i niewielki deptak. Naszą pierwszą noc spędziliśmy właśnie tutaj, ale następnego dnia przenieśliśmy się do Margilan i była to doskonała decyzja. Margilan jest chiche i spokojne, momentami jakby uśpione. Budzi się do życia kiedy swoje podwoje otwiera bazar Kumptepa. Tutaj też znaleźliśmy rewelacyjny hotel (Ikat House) i choć zdecydowanie przekroczył nasz budżet, to i tak gorąco go polecamy (zero prowizji dla nas z tego tytułu – niestety, hahaha). Jeśli zatrzymacie się w Margilan, niestety i tak będziecie musieli zahaczyć o Ferganę w drodze do innych miejscowości w Kotlinie, ale podróż jest tania (2000 UZS, czyli ok. 80 groszy) i krótka (10 – 15 minut). Zawsze można też dogadać się z taksówkarzami, którzy stacjonują w okolicy codziennego bazaru (w pobliżu Margilan Yodgorlik Silk Factory). 


Wszystkie cytaty pochodzą z książki Wojciecha Góreckiego „Buran: Kirgiz wraca na koń”, Wydawnictwo Czarne


 Bądźmy w kontakcie!

  • Obserwuj nas na Facebooku: Kasia & Víctor przez świat
  • Zajrzyj na naszego Instagrama. Na stories możesz zobaczyć gdzie jesteśmy i co porabiamy.
  • Zapisz się do naszego newslettera. Raz w miesiącu otrzymasz od nas maila z radami i aktualnościami blogowymi.

Jeśli lubisz to, co robimy i spodobał ci się ten post, puść go dalej w świat – naciśnij kolorowy przycisk poniżej i udostępnij (będziemy ogromnie wdzięczni). Wesprzyj nas komentarzem, lajkiem. To wiele dla nas znaczy. Dziękujemy!

The following two tabs change content below.

Kasia

Z zamiłowania kucharka (chyba jeszcze bardziej chlebowa „piekarka”) i miłośniczka wszelkiej maści kotów i psów. Z zawodu iberystka i socjolog. Do niedawna pracownik korporacji z akademickim zacięciem. Graficzne i plastyczne antytalencie, które całkiem łatwo przyswaja języki obce i nawiązuje kontakty z innymi osobnikami. Otwarta, gadatliwa, a czasem nadaktywna. Szybko wpada w zły humor, kiedy jest głodna 😉

This Post Has 0 Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back To Top
Translate »