skip to Main Content
Wycieczka po pustyni Gobi

Wycieczka po pustyni Gobi – kilka spostrzeżeń

Po kilku godzinach przyjemnej asfaltowej nasz kierowca nagle odbija w bok. Kończy się asfalt i zaczyna piaszczysta tarka. Zaczynamy latać po samochodzie jak worki ziemniaków. Spoglądamy na siebie zaskoczeni, zastanawiając się jak to jest możliwe, że rosyjski minivan po równym asfalcie jedzie 60km/h, a po piaszczystej tarce 70km/h. Ewidentnie offroad jest fajniejszy, z pewnością dla kierowców. Percepcja pasażerów może być zgoła inna. Wiem, bo po bezdrożach Namibii i Botswany do spółki z dobrym przyjacielem, Kubą, prowadziłam wynajętą terenówkę. Dla kierowcy to frajda, dla pasażera co najwyżej nuda, a czasami nawet gorzej 😉 Po pół godzinie mam siniaki prawie wszędzie. Trzepnęłam głową o dach, prawie spadłam z kanapy, boleśnie uderzając się w łokieć. Mam też obite pośladki i siniak na łydce. A to dopiero początek. Wycieczka po pustyni Gobi nawet się jeszcze nie zaczęła na dobre.

Po pierwszym dniu wiadome jest jedno – należy opracować strategię trzymania się w samochodzie. Od tej pory siedzimy z Agatą (zajmujemy kanapę tyłem do ruchu jazdy) po turecku, kurczowo trzymając się zagłówków. Dzięki temu nie tylko możemy amortyzować wstrząsy, ale mamy czas, żeby przygotować się na kolejną hopkę, bo obserwujemy drogę. Nie ma miejsca na drzemki czy na czytanie. Pełna koncentracja. Ma to swoje plusy. Mongolskie krajobrazy są niesamowite! Przestrzeń po horyzont. Po prawej mignie stado wielbłądów, po lewej przebiegną konie. Wprawniejsze oko wypatrzy małe gryzonie, które jak błyskawica uciekają przed kołami samochodu.

To, co zachwyciło mnie w południowej Mongolii, to różnorodność. Bałam się, że po dwóch dniach będę znudzona powtarzającym się pustynnym krajobrazem. W końcu pustynia Gobi miała być dominującym elementem. Tylko czym jest pustynia Gobi? To nie spalona słońcem pustynia Namib ani ogromna Atacama. To raczej wysuszony step, wzbogacony o przeróżne formacje skalne. Nagle okazało się, że nie ma miejsca na nudę, bo codziennie oglądamy coś innego. Niesamowite skalne sanktuarium w Baga Gazryn Chulu, ruiny pięknie położonego monastyru, ukryte w wysokich trawach jurty, zielony kanion prowadzący do Yolyn Am, trawiasto-skałkowe wzgórza, z których rozpościera się piękny widok; piaszczyste, pomarańczowe tarasy w Bayanzag czy przypominające turecką Kapadocję Tsaavag Suvarga. Szczerze mówiąc najmniejsze wrażenie zrobiła na mnie główna atrakcja wszystkich wycieczek po Gobi, czyli śpiewające wydmy. Ot wydmy.. Po namibijskich wydmach w Sosuvlei, te w Mongolii po prostu wymiękają. Dotykając bosymi stopami drobnego piasku myślałam sobie, że chyba podróże nas trochę zepsuły. Coraz trudniej nas zachwycić. Jednak Gobi mimo wszystko się udało.

Pustynia Gobi Tsaagan Suvarga
Przypominające Kapadocję Tsaagan Suvarga
Pustynia Gobi Yolin Am
Malownicze i zupełnie nie pustynne Yolin Am
Pustynia Gobi Flaming Clifs
Pomarańczowe Bayanzag, znane też jako Flaming Cliffs
Pustynia Gobi
I trochę oszukana pustynia, czyli wydmy Khongryn Els

Po ośmiu dniach pustyni przejazd do Mongolii środkowej był dużą zmianą. Nagle zamiast wysuszonego stepu pojawiły się soczysto-zielone pastwiska. Jurty stały relatywnie blisko siebie, co chwilę mijaliśmy samochód. Nie mogliśmy przyzwyczaić się do ruchu i obecności ludzi. Początkowo ta zmiana była ciekawa. Zamiast wielbłądów, jaki. Mnóstwo koni i wymieszanych stad owiec, kóz i krów. No i zielono. Jednak po dwóch dniach przywykłam do tego krajobrazu. Powiem nawet, że stał się monotonny. Asfaltowa droga spowodowała, że zamiast z rozdziawioną paszczą chłonąc widoki za oknem, wszyscy wsadziliśmy nosy w książki.

Wycieczka po pustyni Gobi – dobre rady po fakcie

Gdybym miała jeszcze raz planować taką wycieczkę, zamieniłabym kolejność atrakcji. Zamiast zaczynać od pustyni Gobi, na początek ruszyłabym do Mongolii środkowej – Kharkhorin i Białe Jezioro, a potem na pustynię. W ten sposób to, co robi największe wrażenie, zostaje na koniec. No i zaczynamy od zimna, a kończymy miłym ciepłem.


Więcej zdjeć z Mongolii znajdziecie tutaj.


Pocztówka


Spodobał Ci się ten post? Puść go dalej w świat – naciśnij kolorowy przycisk poniżej i udostępnij. Możesz nas również śledzić na instagramie

A może chcesz się zapisać do naszego newslettera? Co miesiąc w Twojej skrzynce nowości, rady i aktualności blogowe. 

The following two tabs change content below.

Kasia

Z zamiłowania kucharka (chyba jeszcze bardziej chlebowa „piekarka”) i miłośniczka wszelkiej maści kotów i psów. Z zawodu iberystka i socjolog. Do niedawna pracownik korporacji z akademickim zacięciem. Graficzne i plastyczne antytalencie, które całkiem łatwo przyswaja języki obce i nawiązuje kontakty z innymi osobnikami. Otwarta, gadatliwa, a czasem nadaktywna. Szybko wpada w zły humor, kiedy jest głodna 😉

This Post Has One Comment

  1. hehe z perspektywy czasu, nawet o tych siniakach na tyłku (i reszcie ciała) nawet się z rozrzewnieniem myśli, co? 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Back To Top
Translate »