Tajpej: lista atrakcji mniej oczywistych
Postu o Tajpej miało nie być. Dlaczego? Bo wszyscy, którzy zahaczają o Tajwan trafiają właśnie do stolicy i praktycznych postów o Tajpej w blogosferze jest dużo. Nie za bardzo widziałam zatem sens w powielaniu ogólnodostępnych informacji. Ostatnio jednak wybierając zdjęcia do poprzedniego posta, zdałam sobie sprawę, że przez dwa miesiące zobaczyliśmy kilka miejsc, które być może nie są na liście popularnych „must see”, ale dla nas miały po prostu „klimat”. Poza tym zdjęcia tak mi się spodobały i przywołały tyle dobrych wspomnień, że stwierdziłam, że zabiorę was na fotograficzną wycieczkę po „naszym” Tajpej.
Grobowiec Czang Kaj-Szeka
Ogromny teren, którego centralnym miejsce jest grobowiec Czang Kaj-Szeka. Wielka rzeźba przedstawiająca dyktatora strzeżona jest przez gwardię, która o pełnej godzinie maszeruje przez teren grobowca. Warto się wstrzelić i popatrzeć, bo panowie dają niesamowity popis!
Jest to bardzo kontrowersyjne miejsce, choć emblematyczne. O Czang Kaj-Szaku pisałam trochę tutaj (klik), więc nie rozwodząc się za długo, dodam, że marzeniem wielu Tajwańczyków jest zmiana nazwy i charakteru tego miejsca. Nie chcą czcić dyktatora. Jednak poza kultem Czang Kaj-Szeka, na ogromnym terenie znajduje się również urokliwy park, Teatr Narodowy i Opera. A w budynku grobowca od czasu do czasu otwierane są czasowe ekspozycje (na przykład sztuka Andy’ego Warhola i sztuka tajwańskich aborygenów).
Miejsce to stało się jednym z naszych ulubionych w Tajpej. Mieszkaliśmy rzut beretem i właśnie tutaj mogliśmy odpocząć od zgiełku, podejrzeć Tajpejczyków i naładować akumulatory. Innym świetnym miejscem jest pobliski Park Da’an (jest tutaj również stacja metra) – jeden z ulubionych parków mieszkańców. Nawet w tygodniu łatwo spotkać tutaj piknikujących Tajpejczyków. Można się przyłączyć – w pobliżu znajduje się kilka piekarni i oczywiście 7Eleven i Family Mart. Jedzenie w łapkę i na trawkę!
Wczesną wiosną w parku otaczającym mauzoleum pięknie kwitną wiśnie
Bardzo ciekawa wystawa prezentująca dzieła sztuki wykonane przez tajwańskich aborygenów
Si Si Nan Cun Village przy Taipei 101
Nieoczywiste miejsce rzut beretem od jednej z największych atrakcji Tajpej, czyli wieżowca Tajpej 101. Wystarczy przejść kilkaset metrów, żeby przenieść się w czasie. Si Si Nan Cun Village to pozostałość po osiedlu, które zostało wzniesione kiedy żołnierze Kuonmintangu szukali schronienia na Tajwanie. Dzisiaj to jedno z niewielu realnie starych miejsc w Tajpej. Kawałeczek historii przekształcony w małe muzeum. Budynki są nadal w użyciu. I choć nikt w nich nie mieszka, służą jako lokalny ośrodek kultury, przedszkole i muzeum. Miejsce z klimatem.
Świątynia Ciyou i Raohe Night Market
Pisałam tutaj – klik. Piękna świątynia i bardzo przyjemny night market.
Wenchang Temple i Shuanglian Market
Trafiliśmy tutaj zupełnie przypadkiem idąc w kierunku Dihua Street. Świątynia jak to świątynia. Niewielka i bardzo lokalna, za to otaczające ją targowisko – rewelacja! Warto przyjść rano albo w południe, kiedy dużo się dzieje.
Dihua Street i lokalne rękodzieło
Trudno powiedzieć, że ulica Dihua nie jest turystyczna, ale i tak nam się podobała. Sporo sklepów to chińska tandeta, ale jest też mnóstwo małych sklepików i warsztatów, w których życie toczy się jak sto lat temu. Nam spodobał się przede wszystkim ten, gdzie rodzina od pokoleń ręcznie wytwarza z drewna kuchenne drobiazgi. Najchętniej kupiłabym wszystko! Albo pan, który maluje lampiony i lampy. Są też sklepy z wiklinowymi koszami i dużo stoisk z suszonymi owocami, grzybami i rybami, a także punkty, gdzie kupić można hurtowo ryż, mąkę, czosnek czy siekaną cebulę. Iście lokalny klimat.
W Tajpej nie można narzekać na brak hoteli i hostali, ale tanio nie jest. Ciężko może być również ze znalezieniem noclegu w weekend. Z naszego doświadczenia możemy polecić dwa miejsca:
Dongmen 3 Capsule Inn
Spędziliśmy tutaj ponad miesiąc pracując w zamian za zakwaterowanie. Niech rekomendacją będzie fakt, że mieliśmy być dwa tygodnie, a zostaliśmy dwa razy tyle. To hostel, zatem nie ma tutaj pokoi dwuosobowych, są za to dwuosobowe „kapsuły”: bardzo wygodne, praktyczne i dające namiastkę prywatności (zasłona odgradza nas od reszty lokatorów). Do tego czyste łazienki, przesympatyczny personel i rewelacyjna lokalizacja. Trudno się dziwić, że w Dongmen 3 jest prawie zawsze komplet.
Flip Flop Garden
Duży hostel, a właściwie połączenia hotelu i hostalu. Świetnie zlokalizowany (rzut beretem od Taipei Main Station), czysty i ze śniadaniem w cenie. W dodatku ogromny wybór pokoi – tańsze dwójki ze wspólną łazienką, dormitoria, dwójki z jedynki z prywatną łazienką, mniejsze, większe – do wyboru, do koloru. Jak wszędzie na Tajwanie rewelacyjne toalety i prysznice no i oczywiście czyściutko!
Świątynia Konfucjusza i Dalondong Baoan Temple
Kolejne miejsce, które niby jest turystyczne, a nie widziałam za wielu turystów. Podobała mi się szczególnie świątynia Konfucjusza – istna oaza spokoju w środku głośnego miasta. Wstęp jest darmowy, a miła obsługa wręcza mapkę i ulotkę z informacjami na temat miejsca i życia Konfucjusza. Poza główną świątynią, stojącą w środku, warto odwiedzić również boczne pawilony, które przekształcone w multimedialne muzea.
Z kolei Dalondong Baoan to spora świątynia, która nie rzuciła mnie na kolana. Przypadł mi bardzo do gustu niewielki park znajdujący się naprzeciw. Ławeczki, groty skalne z wymalowanymi figurami przedstawiającymi religijne scenki i kot, który oprowadzał mnie po parku, ale nie dał się pogłaskać 🙁
Okolice Zhongshan czyli małe Tokio
Jeśli chcesz poczuć przedsmak tokijskiej Akihabary czy Harajuku, okolice Zhongshan są dobrym wyborem. Oślepiające telebimy, sklepy z pierdołami (różnej maści: ananasowe ciasteczka, suweniry w kształcie penisa, etc.), salony pachinko i dzikie tłumy. Warto chwilę się pomęczyć, żeby poczuć klimat i zobaczyć część Tajpej, która chyba nigdy nie zasypia, a najlepiej po prostu dać się ponieść i zgubić w kolorowych uliczkach.
Monga Qingshan Temple i okolice
Na google maps figuruje jako Bangka Qingshan Temple. Bardzo ładna świątynia ze stawem pełnym ryb i bardzo fotogenicznym systemem odachowania (jakkolwiek dziwnie to brzmi). Okolice świątyni są całkiem nietajpejskie. Stare, rozpadające się domy, średnia wieku 70+, tandetne ale klimatyczne karaoke z których o każdej porze dobywają się zawodzenia śpiewających staruszków, targowisko z roślinami leczniczymi. Jest klimat!
A na koniec kilka dodatkowych fotek z Tajpej:
- Obserwuj nas na Facebooku: Kasia & Víctor przez świat
- Zajrzyj na naszego Instagrama. Na stories możesz zobaczyć gdzie jesteśmy i co porabiamy.
- Zapisz się do naszego newslettera. Raz w miesiącu otrzymasz od nas maila z radami i aktualnościami blogowymi.
Jeśli lubisz to, co robimy i spodobał ci się ten post, puść go dalej w świat – naciśnij kolorowy przycisk poniżej i udostępnij (będziemy ogromnie wdzięczni). Wesprzyj nas komentarzem, lajkiem. To wiele dla nas znaczy. Dziękujemy!
Kasia
Ostatnie wpisy Kasia (zobacz wszystkie)
- Islandia. Rozczarowanie i porażka - 30/11/2020
- Tu i teraz (14) Polska 2020: powrót do „normalności” (?!) - 15/11/2020
- Islandzkie wodospady (1) Fitjarfoss, Hraunfossar i Barnafoss - 14/07/2020
This Post Has 0 Comments